czwartek, 28 listopada 2019

Rozdział 16


11.11.2019

Beast in Black + Myrath (support)


Długo wyczekiwany koncert. Tak bardzo nie mogłem się doczekać tego dnia, że kiedy już to nastąpiło, to... nie wiedząc czemu ogarnął mnie chaos nie do opanowania. Z perspektywy tych kilku dni strasznie żałuje, że nie wykorzystałem okazji w pełni. Ale o tym za chwilę. Mimo wszystko koncert był przewspaniały a emocje, jakie zapewnili nam chłopaki z Myrath i Beast in Black – nie do opisania.



Ale od początku..




Koncert odbył się 11 listopada 2019 roku we wrocławskim klubie Zaklęte Rewiry. Początkowo miał odbyć się w klubie Pralnia, ale tak samo jak i na Jinjer, tak i na Beast in Black, zainteresowanie było tak ogromne, że organizatorzy przenieśli oba koncerty. Kiedy tylko zobaczyłem tę informację, w mojej głowie zrodziła się myśl, która na szczęście szybko została rozwiana – nie ma potrzeby wymiany ani zwrotu biletów. Te, które już zostały zakupione będą akceptowalne. Uff, chociaż tyle dobrego. Jednak, mimo wszystko, gdzieś w głębi czułem, że coś pójdzie nie tak.

Na miejsce dotarliśmy jakoś koło 15. Dobrze, że Kasia zauważyła napis na budynku „ZAKLĘTE REWIRY” bo sam bym przegapił zjazd. Wjechałem od razu na teren i grzecznie z boku zaparkowałem autko.

Po tak długiej przejażdżce należy nam się odrobina czegoś pożywnego. Udaliśmy się więc spacerkiem do oddalonej o jakieś 3km restauracji fast food. Prywatnie jestem strasznie wyczulony na temperaturę, i nie do końca przyjemnie znoszę mroźny wiaterek. Zwłaszcza ten, który bezczelnie wdziera się przez drzwi przy każdym wejściu i wyjściu gości. Ale brzuszki zapełnione (przynajmniej na razie), można wracać pod klub.

Uznaliśmy, że mamy jeszcze sporo czasu, więc wróciliśmy do auta, by nie stać tyle na jesiennym chłodzie. Do otwarcia drzwi zostały jeszcze dwie godziny. Posiedzieliśmy chwile, która zdawała się trwać w nieskończoność. W końcu zdecydowaliśmy, że czas stanąć w kolejce.

Mówiłem już, jak bardzo nie cierpię jesiennych chłodów? Do tego stopnia, że cała frajda i ekscytacja z oczekiwania aż w końcu zobaczę długo wyczekiwany zespół na scenie, gdzieś się ulotniły.

W końcu zmarznięci i skostniali ruszyliśmy do szatni, z której następnie szybkim krokiem udaliśmy się pod scenę. Pod sceną aż roiło się od fanów w koszulkach ulubionych zespołów; oczywiście przeważały koszulki Myrath oraz Beast in Black, ale nie zabrakło też i innych zespołów. Już wtedy wiedziałem, że nie ma zbyt wielkiej szansy dostać się pod samą scenę. Zwłaszcza z Młodą. A ryzykować nie zamierzałem. Stanęliśmy za to przy barierkach otaczających konsolę. Widok był w miarę do zaakceptowania.


Ale cóż to wpadło w moje skromne oczęta? Z prawej strony od sceny, standardowo, rozstawione były stoiska z merchem zespołów. Nogi same zaprowadziły mnie do stoiska z gadżetami zespołu Myrath (w końcu obie płyty Beast in Black już tuliłem od dłuższego czasu). No nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i przytuliłem też dwie płyty Myratha – Legacy (2016) oraz Shehili (2019). Przy okazji dowiedziałem się, że po zakończeniu koncertu zespół przyjdzie do stoiska, przywitać się z fanami i podpisać wszystko o co poproszą. Ten fakt strasznie mnie ucieszył! Czyżby udało się zdobyć podpisy na koszulce obu zespołów? Marzenia...

 

W końcu nadeszła ta długo wyczekiwana chwila. Myrath wyszedł na scenę i dał wspaniały metalowy popis. Przyznam, że pomimo poznania zespołu dosyć niedawno bardzo przypadł mi do gustu ich styl i muzyka. Przyjemnie się ich słuchało.


A jak się okazało dopiero podczas powrotu do domu – Kasia wręcz zafascynowała się albumem Shehili. Słuchaliśmy tej płyty niemalże non stop. Chłopaki zrobili coś fantastycznego na tym krążku.

Kiedy zespół kończył swój występ, wokalista – Zaher Zorgati – powiedział coś, co mnie mega uradowało. Powiedział, że po zakończeniu występu on i cały zespół wyjdą spotkać się z fanami przy swoim stoisku! Jest! Będę miał podpisy Myratha na koszulce! No i rzecz jasna płyty!

O czym wspomnieć muszę to bardzo zaskakujące zagranie Zahera. Podczas jednej z piosenek, frontman wyszedł ze sceny i kilka linijek tekstu śpiewał chodząc po... barze! Spodobało mi się to zagranie. Nieoczekiwane i całkiem interesujące.





Utwory, które zespół zagrał to:

1. Born to Survive;
2. You've Lost Yourself;
3. Dance;
4.Darkness Arise;
5. Wicked Dice;
6. Monster in My Closet;
7. Believer;
8. No Holding Back;
9. Beyond the Stars.

Szkoda, że nie zagrali utworu, który złapał mnie za serce, i który strasznie przypadł mojemu gustowi. Szkoda, że nie zagrali Endure the Silence... ale nie można mieć wszystkiego, jak to mówią.

Gdy zespół skończył i zszedł ze sceny ekipa od razu zajęła się zmianą scenerii. Na pokład wjechały dwie duże czaszki, dwa mikrofony z czaszkami oraz wrota do piekieł... też z czaszkami. Ogólnie rzecz ujmując zaroiło się na scenie od czaszek.

Jak tylko czas oczekiwania dobiegł końca na scenę wyszły bestie. Od razu walnęli z gruber rury i publika niemal oszalała! Dali tak potężnego czasu, naładowali nas tak dużą ilością pozytywnej energii, że czułem się dosłownie, jak ta przysłowiowa ryba w wodzie. Nawet chwilowe zwolnienie rytmu dzięki Oceandeep nie ostudziło publiki. Zaraz po tym ponownie uderzyli w kocioł z jeszcze większą energią. Genialnie się chłopaki spisali. I zagrali utwór, dzięki któremu ich poznałem!


Utwory, które zagrali to:

1. Cry Out for a Hero;
2. Unlimited Sin;
3. Beast in Black;
4. Eternal Fire;
5. Blood of a Lion;
6. The Fifth Angel;
7. True Believer;
8. Heart of Steel;
9. Born Again;
10. Repentless;
11. Oceandeep;
12. Die by the Blade;
13. No Surrender;
14. Crazy, Mad, Insane;
15. Sweet True Lies;
16. From Hell With Love;
17. Blind and Frozen;
18. End of the World.


Kiedy chłopaki skończyli już grać, udaliśmy się na miejsce spotkania z supportem. Młoda założyła na siebie koszulkę, a ja wziąłem płyty i stanęliśmy w kolejce. Niestety w pewnej chwili zrobił się taki tłok, że trzeba było się przeciskać, żeby chociaż na chwilę zwrócili na nas swą uwagę. Chyba tylko jeden z ekipy Myratha nie uklęknął przed Młodą, żeby dać autograf, pozostali na jedno kolano, ale uklęknęli.


Tutaj poczułem coś dziwnego... nie wiedząc czemu (sam nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć) nie zrobiliśmy sobie z nimi ani jednego zdjęcia. Nawet takie, które byłoby tak bardzo rozmazane, że nie nadawałoby się do niczego. Po prostu, podziękowaliśmy za występ, za podpisanie płyt i koszulki, po czym odwrót na pięcie i kierunek wyjście.

Tak sobie teraz myślę... że być może przez ten tłok, który tam był? Nie chciałem narażać Młodej? Sam nie wiem.. nie ważne... ważne, że koszulka podpisana.


Na sam koniec powiem coś, czego wybaczyć sobie nie mogę. Byłem w tym roku na czterech różnych koncertach (pomijam festiwale) i po każdym występie czekałem co najmniej dwie godziny przy autokarze na zespół. A tutaj... tutaj nie... nie mam pojęcia, czy dałem się zwieść pani, która przy stoisku Myratha powiedziała, że „zespół [Beast in Black] nie wychodzą do fanów(...)”. To zdanie tak bardzo zbiło mnie z tropu, że kompletnie wyleciało mi z głowy cierpliwe czekanie na zewnątrz.


Po prostu wyszliśmy z klubu, udaliśmy się do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Nawiasem mówiąc, całą drogę nie mogłem sobie tego wybaczyć, że dałem się zwieść złej informacji. Gorzej jak amator.


Ale... przynajmniej mam podpisy Myratha na koszulce, mam dwie ich płyty (również podpisane) oraz mam co wspominać. A koncerty był wyśmienity. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z Yannisem i jego bestiami. Zobaczymy się raz jeszcze, tym razem na kolejnej edycji Mystic Festiwalu 2020 już w czerwcu!


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz