czwartek, 7 listopada 2019

Rozdział 13


Bullet For My Valentine + The Kroach (support)
06.08.2019



Moje marzenie (jedno z wielu) zostało spełnione w czerwcu na Mystic Festivalu. Bartka na początku sierpnia.

Pamiętam, jak namawiali mnie na ten koncert. Argument, który mnie przekonał był ten o Bartku. Tak samo jak ja, on marzył o koncercie Bullet For My Valentine od kilku ładnych lat. Nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności i nie towarzyszyć chłopakom. Namówili mnie. Pojechaliśmy w trójkę – ja, Bartek i Piotrek – na koncert do krakowskiego klubu Kwadrat.


Bilety zakupione, wolne załatwione, czas ruszać ku marzeniom.!



Jak to w męskim gronie bywa – nie może być normalnie, a już tym bardziej poważnie. Od samego momentu, kiedy wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy poziom głupawki przekroczył dozwoloną normę. Piotrek wyciągnął ze schowka gumowego kaczora i zaczął nim kwakać... mentalnie uklęknąłem ze śmiechu.


Nieco bliżej Krakowa wywiązała się jedna z tych poważniejszych rozmów. Nie pamiętam jaki był temat, ale żarty i śmiechy odeszły na boczne tory, kiedy rozmowa rozgrzała całe wnętrze samochodu.

Dotarliśmy na miejsce. Koło 15:00. Sporo czasu jeszcze, więc spokojnie odstawiliśmy wyścigówkę Bartka na parking, a następnie udaliśmy się pod klub, oczekiwać na otwarcie bramy.

Dzięki temu, że tym razem kierowcą nie byłem ja – tylko Bartek – w końcu mogłem skosztować złotego napoju bogów. W stylowych plastikowych szklaneczkach (za które musiałem dać piątkę!). Trochę mnie to zaskoczyło, ale człowiek nie wielbłąd – napić się musi. Nawiasem mówiąc, trzeba było skorzystać z okazji nie bycia kierowcą. Piotrek też się skusił.

Miejsce, jakie dane nam było zająć, nazwaliśmy „lożą VIPów”. Ponieważ stanęliśmy na czymś, co przypominało balkon, z lewej strony. Dzięki czemu mieliśmy idealny widok na kulisy. Niestety, zespoły widzieliśmy nieco gorzej, ale nic nam to nie przeszkadzało w świetnej zabawie.


Pierwszym zespołem, który przywitał nas tego wieczoru był The Kroach – młoda formacja z Sulejówka. Chłopaki grają coś pomiędzy heavy metalem, progresywnym metalem, kończąc na metalcore'u.

Chłopaki dali czadu i przyjemnie było się przy nich rozgrzać w oczekiwaniu na gwiazdę wieczoru.


Chwila przerwy i czas na spełnienie Bartkowego marzenia – Bullet For My Valentine. Chłopaki wyszli na scenę i od razu dali popalić. Publika oszalała!


W pewnym momencie wzrok mój i perkusisty grupy – Jason Bowld – spotkały się. Wymieniliśmy się uśmiechami i rogami.

W pewnym momencie mój słuch wykrył coś dziwnego. Po koncercie potwierdzili to chłopaki. Michael się pomylił! Zdarzyć się może każdemu. Jednak Jason wyszedł z tej omyłki w iście profesjonalny sposób. W następnej sekwencji popełnił ten sam „błąd” i teraz już każdy myślał, że „tak miało być”.


Setlista, jaką chłopaki z Walii nam sprezentowali wygląda następująco:

1. Don't Need You
2. Over It
3. 4 Words (To Choke Upon)
4. Suffocating Under Words of Sorrow (What Can I Do)
5. The Last Fight
6. Venom
7. Worthless
8. Piece of Me
9. Alone
10. Scream Aim Fire
11. You Want a Battle? (Here's a War)
12. No Way Out
13. Your Betrayal
14. Tears Don't Fall
15. Waking the Demon
16. Radioactive


Po koncercie nadszedł czas na upolowanie podpisów. Niespiesznym krokiem udaliśmy się więc w kierunku wyjścia. Lecz zanim opuścimy lokal, trzeba było zwrócić szklanki do baru. Podszedłem zatem do lady i chciałem oddać co nie moje. Kobitka odparła, że nie ma zwrócić piątki... odparłem pół żartem, pół serio, że skoro tak to zatrzymuje szklankę dla siebie – na pamiątkę. Dziewczyna przystała na to i tak oto szklanka wróciła ze mną do domu.


















Na zespół natomiast przyszło nam czekać... jakąś godzinę. Uznaje to powoli jako standard – do dwóch godzin przychodziło mi w tym roku czekać na dany zespół. Ale warto było! Zebrałem podpisy od wszystkich członków! Jedna z dziewczyn, która razem ze mną czekała na muzyków zaskoczyła mnie i chyba nie tylko mnie pytaniem, które im zadała – pytanie brzmiało w stylu „czy mogę opublikować zdjęcie z wami na portalu społecznościowym”. Oczywiście chłopaki się zgodzili z uśmiechem na twarzy i lekkim zaskoczeniem. Jak tylko trafiła się okazja musiałem zapytać „Czemu zapytałaś ich o to, czy możesz wrzucić zdjęcie z nimi?”. Odparła, że raz tak zrobiła bez pytania i potem musiała owo zdjęcie usunąć, gdyż członek ówczesnego zespołu nie życzył sobie tego. Zdziwiło mnie to bardzo. Tak samo pytanie dziewczyny, jak i jego zachowanie. Ale co ja tam się znam... ;)


Wszystko co dobre niestety szybko się kończy i musieliśmy wracać. Każdy z nas był zadowolony. Sądzę, że najbardziej Bartek, któremu udało się spełnić marzenie i zobaczyć Bullet For My Valentine na żywo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz