Vane & Moyra + Killsorrow & Gentuza
19 dzień Września 2020
Po występie Vane’a i Moyry w Leśniczówce czułem spory niedosyt, ale i satysfakcję, bo mogłem poznać wiele utalentowanych i wspaniałych osób. A że nie mogłem wtedy znaleźć chłopaków z Gentuzy, to rzuciłem „pół żartem, pół serio”, że muszę ich odwiedzić raz jeszcze i uzupełnić braki na koszulce.
I z „dla żartu” zrobiło się „bez żartu”. Między wierszami dostrzegłem zaproszenie od Vane’a i Moyry na ich następne dwa występy – we Wrocławiu i w Krakowie. Ten we Wrocławiu musiałem odpuścić ze względu na niesprzyjające wiatry, ale Kraków nie mogłem sobie darować.
Jak tylko wszedłem do Zaścianka zostałem powitany niemal jak swój. Zarówno Vane jak i Moyra powitali mnie z uśmiechem na ustach „Jak fajnie, że jesteś! Pogadamy później, na spokojnie. Teraz musimy sprzęt ogarnąć. Siadaj, rozgość się.” „Jasne, żaden problem. Dzięki.” Korzystając z okazji odwiedziłem merch, gdzie uzupełniłem płytografię Vane’a i przytuliłem koszulkę z Moyry. Młoda też skorzystała – koszulka Vane i Moyry.
Czekając na otwarcie drzwi, żebym mógł nabyć wejściówki zamieniłem parę słów z pozostałymi chłopakami. Dorwałem też ekipę Killsorrow i oni też zostawili po sobie ślad na koszulce. W międzyczasie spotkałem Marcina z Gentuzy i obiecał mi, że tym razem się podpiszą – nie kłamał :)
Czas powoli zbliżał nas do rozpoczęcia występu. Zająłem więc z Młodą miejsca pod sceną i cierpliwie czekałem na pierwszą ekipę.
Pierwsi wystąpili chłopaki z Gentuzy. Ten występ był zdecydowanie lepszy od tego w Leśniczówce. I zdecydowanie zabawniejszy. Marcin uraczył nas nie tylko popisem genialnego wokalu i talentu muzycznego, ale i drobnym stand-upem. Ciekawy sposób na rozbujanie publiczności. Na pewno nas rozbawił.
Setlista Gentuzy – poza tym samym repertuarem, co w Leśniczówce, chłopaki dorzucili jeszcze jeden kawałek „To my”:
1. Eagles
2. Crystal
3. Love for Sale
4. Run
5. Kasjopeja
6. To my
Ten występ Gentuzy był czymś genialnym. Całe szczęście tutaj kable i sprzęty nie robiły żartów ani nie stwarzały problemów. Muzyczno-Stand-upowy występ przeszedł bez szwanku. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że grali krótko. Ale wiem, czasówka ich ograniczała, a szkoda. Bo ciekawe jakie jeszcze żarty Marcin wyciągnąłby z buta?
Drugi na scenie wystąpił Killsorrow i od razu coś dziwnego zaczęło się dziać. Metalowa, zardzewiała czaszka z czerwonymi ślepiami wylądowała na środku sceny. Chłopaki w maskach na twarzach i strojach w klimacie post apo.
Melodic Groove Metal, maski na twarzach, klimat post apokaliptyczny – połączenie iście genialne. I te maski! Akurat na czasie ;) Jak później rozmawiałem z jednym z muzyków Killsorrow odnośnie obecnej sytuacji na świecie – „Nosiliśmy maski jeszcze zanim to było modne.”
Piotrek, wokalista z zaczerwienionymi od pustynnego pyłu oczami (bo nie nosił maski) dał popis swojego wokalu. I ten wzrok szaleńca.
Setlista Killsorrow:
1. World Turned Off
2. What Lies Beneath the Waste
3. When the Night is Calling
4. Rebuild and Shatter
5. Worriors of the Storm
6. Sanity
7. Light
W Krakowskim Zaścianku ekipa Killsorrow uraczyła nas dwoma premierowymi utworami: Sanity oraz Light. Miały być trzy, ale niestety czas brutalnie przyspieszył i nie pozwolił na prezentację trzeciego. Być może jeszcze będzie nam dane usłyszeć ten trzeci, tajemniczy, postapokaliptyczny kawałek.
Oczywiście zanim na scenie zagościła Margo z chłopakami, ekipa Killsorrow musiała zebrać swój sprzęt. Zatem, korzystając z chwili przerwy czmychnąłem zaczerpnąć świeżego powietrza (czyt. poszedłem na fajkę). Młoda została, pilnując miejsca pod sceną.
Wychodząc pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pewien jegomość w szarej bluzie. Nie kto inny jak Marcin – Yanusin, z Gentuzy. Od razu podszedłem do niego i zamieniliśmy kilka słów.
Długo nie rozmawialiśmy, bo przecież Młoda została sama. Wróciłem więc do Młodej i już razem czekaliśmy na występ Moyry.
Długo czekać nie musieliśmy. Cała ekipa powoli wyszła na scenę i zabrzmiały pierwsze nuty „Ready! Aim and Fire!” Nie ukrywam, ma moc ten kawałek. Tak samo zresztą, jak następny – Losing My Sanity. W tym drugim jest nieco więcej melodii i czystego wokalu Margo, jednak wcale to nie ujmuje mu potęgi i genialnego brzmienia.
Setlista Moyra (tutaj sprawa ma się podobnie do Gentuzy, czyli zagrali ten sam repertuar co w Leśniczówce):
1. Ready Aim and Fire
2. Losing My Sanity
3. Fear of Life
4. Wake the Power
5. Aech Enemy
6. End of the World
7. The Eyes of Rat
8. Circus Madness
Nie obyło się również bez szybkiego solo na perkusji oraz towarzyszącym mu basie. Wciąż jednak uparcie twierdzę, że nieco krótka była to solówka. Poza tym nie mam się do czego przyczepić.
Ponownie (i Pani), jak szybko weszli, tak szybko zeszli ze sceny. Przy dobrych dźwiękach czas zawsze szybko leci.
Ostatni tego wieczoru, na scenie zagościli chłopaki z Vane’a. Tutaj zaczęła się zabawa na całego. Widownia rozstawiona po kątach, na środku pogo, a ze sceny rozbrzmiewał na cały Zaścianek Melodic Death Metal.
Chłopaki ani na chwilę nie zwalniali tempa. Tym razem Młoda też miała to szczęście i zobaczyła po raz pierwszy nie jedną, lecz dwie ściany śmierci. Jej wzrok mówił sam za siebie „Przerażające… ja tam chce!” Swoją drogą to samo powiedziała mi w drodze do domu, że miewa momenty, że aż ją ciągnie w pogo. Odparłem, że jak nabierze krzepy to nie mam nic przeciwko. Tylko, że na chwilę obecną ona by została zgnieciona jak puszka po coli. Choć nie ukrywam, że jestem ciekaw jak jej pójdzie, kiedy nadejdzie ten czas i wkroczy w pierwsze w swoim życiu pogo.
Setlista Vane (chłopaki zagrali te same genialne utwory co w Leśniczówce):
1. Randy Dandy-O
2. Death’s Season
3. Edge of the Cutlass
4. Walk the Plank
5. Rise to Power
6. I am your Pain
7. Born Again
8. DICK (dig)
9. Become the Nightmare
10. Row-Ye Scallywags!
11. Redneck (LOG cover)
12. Black Vengeance
13. Ritual
14. Mutiny
Niestety, tak samo jak w przypadku Moyry, tak i podczas występu Vane czas płynął zdecydowanie zbyt szybko. Nie można im jednak odmówić, że grali genialnie.
Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak samo i ten koncert dobiegł końca. Szkoda, że był to ich ostatni występ trasy Storm of Fate. Mimo to te dwa spotkania na tym deathmetalowym okręcie podładowały moje życiowe akumulatory. Aż chce się żyć po takiej uczcie!
Kiedy wszystko dobiegło końca i ludzie się zaczęli powoli rozchodzić podbiegłem jeszcze pod mercha – po koszulkę dla Młodej, i to co ujrzałem wygięło mi kolana w drugą stronę. Przed moimi oczami ukazały się dwie płyty z Killsorrow! Z ogromnym żalem i smutkiem musiałem sobie odmówić przytulenia ich płyt… Ale miejsce na półce jest i czeka :)
Kierując się w stronę wyjścia udało mi się złapać niepełny skład Killsorrow. Skorzystałem z okazji i cyk szybkie zdjęcie i krótka pogawędka. Tutaj dowiedziałem się, że póki co Killsorrow nie mają planów na koncerty… szkoda, półka będzie musiała dalej świecić pustkami :( ale co mnie zaskoczył perkusista (mój imiennik) – Kamil. Poprosiłem go o wspólne zdjęcie a on zaproponował, że może założyć swoją maskę ^_^ poleciał po torbę i po chwili wyciągnął z niej świetnie wyglądającą maskę.
Po drodze złapałem też Marcina (wokalistę Vane’a) i Szymona (basistę Vane’a). Dzisiaj wyjątkowo znikąd pojawiła się też Gentuza. I oczywiście nie mogło zabraknąć wspólnych zdjęć z Moyrą.
Jeszcze kilka słów, kupę uśmiechów i trzeba było się pożegnać.
Podsumowując oba koncerty – Leśniczówka oraz Zaścianek – były wspaniałym przeżyciem! Jednak ten drugi był znacznie przyjemniejszy. Ze względu na mega ogromną atmosferę przyjaźni. Mimo, że widziałem się z ekipami drugi raz, to czułem, że znamy się kilka lat (ah, prawie rym mi wyszedł). I aż łezka się w oku zakręciła, kiedy trzeba było wracać.
Liczę na jeszcze więcej koncertów… Oby cały ten cyrk z koroną już ustał a ekipy dostały wiele propozycji na koncerty, bo takiego klimatu nie sposób sobie odmówić.
Raz jeszcze chciałem podziękować zespołom – Vane, Moyra, Gentuza, As Night Falls oraz Killsorrow za genialne występy! Wielkie ukłony dla Was.!
Tym samym kończę dzisiejszą relację z ostatniego koncertu z trasy „Storm of Fate”.
Trzymajcie się ciepło
Pozdrawiam
Kamil :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz