niedziela, 26 stycznia 2020

Rozdział 18


18 dzień stycznia 2020 roku

Hades Festiwal



Mój serdeczny przyjaciel – Piotrek „Raiso” - pochwalił się jakiś czas temu, że został przyjęty do naszego miejscowego zawierciańskiego zespołu – Synaisthesis – i, że mają mieć w styczniu pierwsze koncerty; promujące ich najnowszą płyte – Narodziny. Ucieszyłem się z sukcesu przyjaciela i powiedziałem, że skoro będą grać i on będzie na scenie to nie ma bata! Muszę to zobaczyć! Dostałem namiar, gdzie, kiedy i o której.


Kraków, Klub Zaścianek, 18 dzień stycznia 20200 roku, godzina 16:30. Termin przyklepany, bilety przytulone czas ruszać...



O drodze z mojej mieściny do Krakowa pisać nie będę, bo nie działo się nic wartego wspomnienia. A do celu dotarliśmy jakoś koło 16:00. Od razu zadzwoniłem do Piotra, żeby zameldować przybycie. Po chwili wyszła do nas jego mama – Pani Halinka – na papieroska i powitanie nas.


W końcu wrota zostały otwarte i pan ochroniarz (bramkowy) zezwolił na wejście. Przy stoliku odhaczył nas na liście; chyba jako jedyny zamówiłem więcej niż jeden bilet. I weszliśmy dalej. Okienko szatni było zaraz przy wejściu, więc zostawiliśmy zbędne ciuchy i dziewczyny od razu pognały do łazienki. A ja przywitałem się z Piotrem.


Lokal, w którym grali był malutki. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że był nawet mniejszy niż ten w Częstochowie, gdzie byliśmy na Łydce Grubasa; ale sądzę, że w tym przypadku to był akurat w pewnym sensie plus.


Od progu uderzyło mnie uczucie takiej sympatycznej bliskości z zespołami. Dawało to aurę takiej rodzinnej atmosferze. Bardzo fajne uczucie.


Pierwszy na scenę wyszedł zespół Proceder. Chłopaki dali przyjemnego czadu. Wokalista - Grzesiek Pałosz – genialny głos rozbujał publikę. Choć muszę przyznać, że nagłośnienie Grześka było słabe... by nie powiedzieć gorzej.. Mimo wszystko słabo było go słychać.


Chłopaki z Procedera zagrali dali nam czterdziestominutowe show.


Po nich szybka przerwa techniczna i następni na scenę weszli chłopaki z zawierciańskiego Synaisthesis. Nim weszli na scenę Raiso dostał ode mnie kopa na szczęście i srogie ostrzeżenie, żeby wypluł kija z dupy. Żeby nie był taki sztywny, jak to kiedyś, przed laty, miało miejsce. Ostry – wokalista – chyba mnie usłyszał bo na scenie wyszedł z niego istny wariat. On ewidentnie poskromił tremę w samym jej zarodku. Od tego dnia moim ulubionym cytatem było jego „Pier.dol to gramy punk!” Zagrali kilka utworów z ich pierwszej płyty – Narodziny, która całkiem przyjemnie brzmi. Przy pierwszym jej odsłuchu nie wiedząc czemu, miałem ogromne wrażenie, że wokal jest mega podobny do wokalu Huntera. Nie wiem, może tylko ja mam takie wrażenie, ale płytę gorąco polecam! ^_^

W międzyczasie Młodej zachciało się pić... więc poszedłem do baru po coś mokrego i wracając spostrzegłem z lewej strony Grzesia z Procedera. Okazja sama się natrafiła, aż grzech z niej nie skorzystać!

Korzystając z okazji pozwoliłem sobie na podejście do nich i podziękowałem im za super występ przy okazji prosząc, aby „Nie rozłazić mi się, zaraz wrócę!” i pognałem czym prędzej do szatni po standardową już dla mnie koszulkę i marker. Młoda założyła ją na siebie i razem z nią podeszliśmy zebrać od Procedera podpisy.

Tu muszę przytoczyć sytuację, która mi się trafiła (całkowicie nie specjalnie) po którejś z kolei piosenek Synaisthesis. Otóż, trzymałem w ręce kubek z colą; ale głupio tak nie klaskać, jak skończą. Więc w głowie szybko zrodziła mi się myśl, że zębami złapię kubek i dzięki temu będę miał wolne ręce do klaskania.


Tak, w teorii to brzmiało łatwo... Niestety na połączeniu mózgu z zębami coś nie pykło i odruchowo zacisnąłem zęby na słomce. Skoro zęby zaciśnięte (jak błędnie sądziłem na kubku) to mogę go puścić. Kubek puściłem, w zębach została słomka a reszta poszybowała w dół... przy okazji Młoda dostała odrobiną coli po plecach a ja szybko podniosłem kubek udając, że nic się nie stało. Taka ze mnie chwilowa oferma... ^_^


Ostry z ekipą skończyli grać, więc my z Młodą już czekaliśmy aż chłopaki zejdą ze sceny, żeby ich dopaść i kazać im klękać przed nią i podpisać się na koszulce i na płycie.

Drugi zespół zaliczony..


Czas na trzeci zespół – Arthemore, z niesamowitym wokalem Barbary Tylek. Ekipa Basi promowała między innymi trzeci swój krążek, ale nie zabrakło też kawałków z poprzednich płyt.


Teksty mają całkiem spoko, ale tu też nagłośnienie wokalu pozostawiało wiele do życzenia, więc większości słów musiałem się domyślać. Mimo to nie przeszkadzało mi to w doskonale spędzonym czasie przy muzyce Arthemore.. muszę gdzieś poszukać ich płyt...


Ich też udało się złapać po występie na pozostawienie po sobie śladu na koszulce.


Przedostatnim występującym była ekipa krakowskiego zespołu Acheront. Tu przytrafiło mi się coś dziwnego i niespotykanego dotąd. Podczas któregoś z kolei utwory, gdy wokalista genialnie zapiszczał, miałem wrażenie, że łeb mi rozsadzi. W jednej chwili głowa mnie tak drastycznie rozbolała, że musiałem wyjść... na papieroska. Do tej pory zachodzę w głowę, czemu, jak i przede wszystkim dlaczego tak się stało???


Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – jak mawia przysłowie. Po przyjemnej godzinie w klimatach Acherontu nadszedł czas na polowanie na muzyków. Polowanie z markerem w ręce i koszulką na Młodej.


Pierwszy do odstrzału przyszedł Fabryc – gitarzysta. Podpisał się na koszulce, po czym powiedział „Zaraz wracam” i poszedł, cholera wie gdzie...


Po chwili wrócił i wręczył Młodej płytę! I na niej też zamieścił swój podpis. Podziękowaliśmy Fabrycowi i poszliśmy na dalsze polowanie reszty ekipy. Nie trwało to długo. Kolejny zespół zaliczony i podpisy zebrane – na koszulce i na płycie.


Na płycie znalazły się tylko trzy utwory: Fałszywy Prorok, Cela nr, a także Karmazyn Gwiazd. I muszę przyznać, że dzięki temu krążkowi zrozumiałem znacznie więcej słów..


Chwilę po 21 na scenę weszła gwiazda wieczoru – Virgin Snatch. I od razu zaczęła się Thrash/Death Metalowa miazga... Virginów słuchałem już kiedyś, kilka lat temu, ale z czasem jakoś słuch o nich odleciał. Dopiero na Hades Festiwal przypomniałem sobie, jak genialnie grają. Przy okazji poznałem, jak szalony jest wokalista – Zielony (Łukasz Zieliński).


Dwa razy podczas swojego występu postanowił zejść ze sceny w wbić się w sam środek pogo. Bawił się razem z nami i śpiewał będąc wśród publiki.! Tyle tylko, że nie zszedł schodami, ale niemalże wskoczył z barierek w sam środek pogo! Szalony Zielony!


To było coś niesamowitego; i raczej mało spotykane – przynajmniej jak dla mnie..

Setlista utworów Virgin Snatch:

1. Intro;
2. Deprived of Dignity;
3. Devil's Ride;
4. State of Fear;
5. Walk the Line;
6. Bred to Kill;
7. Purge my Stain;
8. Swarm of Wild Bees;
9. Ineffective Grand Gestures;
10. Antipodes;
11. In the Name of Blood;
12. Defending the Wisdom;
13. Gawrony;
14. We Are Underground.



Na koniec występu od chłopaków też udało się złapać podpisy. A przy okazji, nie mam pojęcia jak dziewczyny tego dokonały, ale zdobyły setlistę oraz kostkę do gry. Kolejna kostka do kolekcji.. ^_^


Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Mam nadzieję, że pierwsza edycja Hades Festiwal nie będzie ostatnią.. bo klimat jaki stworzyły zespoły i fani był niepowtarzalny. Bliskość, przyjacielskość i ta rodzinna atmosfera, stworzyła klimat jedyny w swoim rodzaju i na pewno szybko nie zaznamy go ponownie.


Szkoda tylko, że nagłośnienie wokalistów było słabe.. Mogło być lepsze, zdecydowanie... ale jak to mówią – nie można mieć wszystkiego. To i tak, nie zejdę z tego tematu i będę się go czepiać jak rzep psiego ogona!




A tymczasem dziękuję za uwagę, widzimy się na relacji z następnego koncertu. ^_^

 

Już niebawem relacja z The Great Tour, gdzie w warszawskim torwarze zagościł Sabaton z Apocalipticą i Amaranthe.

Trzymajcie się ciepło!
Pozdrawiam Was ja,
Kamil!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz